piątek, 26 czerwca 2015

Tylko do widzenia...


„Głupie życie — człek się razy tyle

Wita, żegna, poznaje na chwilę,
I na wieki potem z oczów traci,
I tęsknotą za tę chwilę płaci“. 

/ M. Bałucki "Pożegnanie"/

Ktoś powiedział, że nie ma nic bardziej bolesnego od... pożegnania. Ilu już ludzi pożegnaliście na Waszej dziecięcej drodze? Ilu jeszcze przyjdzie Wam pożegnać?

Dziś żegnacie się z Panią Anią Siedlarz, która prowadziła Was przez szkolne, kręte korytarze przez pierwsze trzy lata nauki. Wszyscy jej dzisiaj dziękowaliście. 
Za dobre rady- bo to Wasz cały skromny majątek, lecz to najlepsze na młodzieńczego życia początek. Różnie bywało na twardym szkoły poligonie- choć czasem smutna, zawsze stawała w Waszej obronie. Ciągle miała czas, wciąż tłumaczyć do znudzenia: jak i co. Chociaż było źle, ona starała się, żeby jakoś szło. W dowód wdzięczności przyjęła kwiaty od swej młodzieży, choć za cierpliowść to złoty medal Jej się należy. 

Ja również chciałabym szepnąć słówko, ale tych słów nie znajduję. Pozwól Aniu, że zacytuję dla Ciebie wiersz ks. W. Buryły. Poezja najlepiej wyrazi, to co czuję.

Są pożegnania

są pożegnania
które ranią do krwi
ostrzejsze niż noże
trudniejsze
niż cała matematyka
a przy tym konieczne
bo pozwalają zrozumieć
jak wiele znaczy czyjaś zwyczajna obecność

Na dalsze życie  życzymy szczęścia i powodzenia. Nie mówimy żegnaj, lecz tylko do widzenia.

Na koniec chiałam w swoim imieniu podziękować Wam Drogie Gumisie za pamięć i wdzięczność. Dziękuję Wam za wszystkie wspólne chwile szcześcia, radości, a przede wszystkim za te, kiedy w gardle więzły mi słowa, a w oczach kręciły się łzy. Dużo się od Was nauczyłam...

Wejść dwa razy do tej samej rzeki

Zbliżający się koniec roku szkolnego 2014/2015 był dla Gumisiów bardzo ekscytujący.  Dzięki Pani Marysi Koszyk mieliśmy okazję po raz kolejny gościć w Ośrodku Hipoterapii w Stróżach.
Tam czekało na nas wiele atrakcji.



Najpierw był przejazd bryczką po malowniczej okolicy. Choć rześkie, ranne powietrze chłodziło nam twarze, to wrażenia były niezapomniane.






Oczywiście w Ośrodku Hipoterapii nie mogło zabraknąć koni. Każdy miał okzaję pojeździć konno, pod okiem instruktorów rzecz jasna.
















Najwięcej emocji wzbudziła dogoterapia, a właściwie kontakt z psami: Izi i Czekoladką. Takie zwykłe czynności jak głaskanie, czesanie, karmienie psa czy zbawa z nim sprawiały każdemu, czy to dziecku, czy dorosłemu dużą frajdę.





















Nie zabrakło rózwnież poczęstunku. Grilowaną kiełbaskę podały nam wspaniałę mamy, a twarze pokolorowały równie wspaniałe nauczycielki. Człowiek sam nie wie, jakie talenty w nim drzemią. Trzeba tylko kogoś, by je obudził.










O koniach też nie zapomnieliśmy i każdy Gumis przyniósł dla nich trochę smakołyków. Z tego trochę zrobiło się aż tyle, że konie nie chciały już jesć, bo ich brzuchy bolały  z przejedzenia.









Nie zabrakło także dziecięcych zabaw na trampolinie. I jak z kazdej wycieczki Gumisie przywiozły pamiątki. Większość zakupiła przez wszyskich pożądane "gluty". Trzeba wspomnieć, że dla niektórych brakło!





Heraklit powiedział, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Tymczasem nam udało się być dwukrtonie w Ośrodku Hipoterapii. Heraklit nie wiedział jednak, że Pani Maria potafi kijem rzekę zawrócić i zorganizować dla Wielkich Gumisiów wspaniałą wycieczkę.
DZIĘKUJEMY!