środa, 23 listopada 2011

Niecodzienna codzienność

Za górami... za lasami... za siedmioma rzekami stoi przy drodze pałac, w którym mieszkają Wielkie Gumisie. Na pierwszy rzut oka jest...nijak. Ale gdy otworzą się podwoje sali, czuć magię.

Uśmiechnięte twarze, błyszczące oczy i ciekawość unoszą się w powietrzu. Co to będzie się działo? Ano  Gumisie będą robić sok, co prawda nie z gumijagód, ale z równie zdrowych warzyw i owoców. Wszystko gotowe - produkty obrane i pokrojone, sokowirówka czeka, kubeczki w rękach dzieci i wielkie oczekiwanie.

Każdy wrzucał jabłka i marchewki do sokowirówki i zabierał swoją porcję soku, i wypijał ze smakiem. No może nie zawsze ze smakiem. Niektórzy pili duszkiem jak Karol, inni robiąc dobrą minę do złej gry, wypijali z mniejszym entuzjazmem jak Karolina, a jeszcze inni ukradkiem zostawiali kubeczki po kątach , by w razie czego udawać, że to nie ich własność jak Piotrek.

Było dużo frajdy i dobrej zabawy, że o nauce nie wspomnę. I tak niecodziennie jest u nas codziennie!

Kolejna atrakcja - wózek Leona. Ale były emocje. Każdy chciał dotknąć, pokręcić kołem, zahamować, popchać, a nawet pojeździć. Sam właściciel dumny jak paw demonstrował swoje umiejętności.
Wspaniale, że taka reakcja dzieci, wspaniale, że brak bariery ze strony Leona, wspaniale że nie czuje "inności", wspaniale, że ma swoje nóżki, które zaprowadzą go tam gdzie chce - sięgnie po zabawkę, pojedzie do łazienki, na spacer, weźmie czynny udział w zabawach ruchowych i nawet poprowadzi pociąg. Wszyscy radośni, rozśpiewani, zafascynowani, aż ściska za serce.

I gdzie tu szara rzeczywistość? - pytam.















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz